- Cassie? - Niall wszedł do pokoju brunetki, po cichym zapukaniu i nie otrzymaniu odpowiedzi. Podszedł do jej łóżka siadając za jej plecami. Uważając, że nie chce z nim rozmawiać zaczął mówić.
- Przepraszam. Nie wiem do końca jak ubrać słowa za co, ale bardzo cię przepraszam. To, że robiłaś sobie krzywdę przeze mnie jest straszne. Nigdy nie chciałem doprowadzić cię do takiego stanu. Gdybym mógł, cofnąłbym czas i po twoim odrzuceniu mnie zostawiłbym cię w spokoju. Nie robiłbym ci tych rzeczy. Naprawdę cię kocham i chciałem pokazać ci jak bolało mnie twoje odrzucenie, ale przesadziłem. - Westchnął - Powiesz coś? Cassie?
Spojrzał na jej twarz i zmarszczył brwi. Jej oczy były zamknięte, a uszy zatknięte słuchawkami. Westchnął zrezygnowany wstając z miejsca. Nie zdąrzył podejść do drzwi, a otworzyły się ukazując Michael'a z kubkiem parującej herbaty.
- Oh. Nie wiedziałem, że tu jesteś. Ja tylko..
- Śpi. Ma słuchawki. - Wyjaśnił przesuwając się, aby białowłosy mógł spojrzeć na siostrę.
- Słuchawki? Nigdy nie zasypia w słuchawkach. - Michael zmarszczył brwi, szybko podchodząc do łóżka. Odstawił trzymany kubek na blat i podniusł telefon dziewczyny odblokowując go. Jedna z piosenek jej playlisty była włączona, ale cały telefon wyciszony.
- Cassie. - Michael wyjął słuchawki z jej uszu zmuszając ją do otworzenia oczu.
- Czego chcesz? - Warknęła cicho bardziej otulając się kocem.
- Cassie..
- Wyjdzcie stąd. Oboje.
Niall westchnął zrezygnowany zrywając ze swojej szafki kolejny plakat ze swoim głupim zdjęciem i podpisem "frajer". Pogniutł kartkę i wrzucił ją do pobliskiego kosza.
- Cześć frajerze. - Usłyszał za sobą miły głos i odwrócił się szybko.
- Cassie. - Dziewczyna stała przed nim z plakatem w rękach, uśmiechając się lekko.
- Chcesz iść ze mną na lunch? - Zapytała składając kartkę w małą kostkę i wyrzucając ją do kosza.
- Jasne. - Uśmiechnął się zamykając szafkę. - Co sprawiło, że ze mną rozmawiasz?
- Cóż.. Nie mam pojęcia. - Wzruszyła ramionami poprawiając tył bluzy.
- Oh. Jak minęły ci święta?
- Euh.. W porządku.
- Nie wyda..
- A tobie? - Wcięła się w jego zdanie piskliwym, szybkim głosem.
- Okropnie.
- Dlaczego?
- Nie mogłem polecieć do mamy, więc byłem cały czas w domu a moje portale społecznościowe są zawalone wyzwiskami na mój temat.
- Przykro mi. Ja i Michael też nie byliśmy u mamy.
- Dlaczego?
- Leciała w jakieś ważne miejsce na bardzo ważne spotkanie.
- Moja powiedziała mi to samo.
- Tak?
- Dokładnie.
- Dziwne. No cóż niedługo możesz polecieć na dwa tygodnie.
- A ty?
- Ja co?
- Lecisz do swojej mamy na ferie?
- Nie wiem tego. Sosi lecą wtedy do Ameryki, a Michael boi się zostawić mnie samą na lotnisku.
- Dlaczego?
- Gdy jeszcze mieszkaliśmy z mamą chcieliśmy lecieć na święta do babci do Australii, ale nie zdążyliśmy na samolot, bo wsiadłam do innego. Michael wparował tam roztrzęsiony. Później nie chciał opóścić mnie na krok.
- Dokąd miał lecieć tamten samolot?
- Em.. Kanada.
- Pomyliłaś Australię z Kanadą? - Zaśmiał się unosząc brwi.
- To nie moja wina. Ich wyświetlacze się popsuły. Przyznali to.
»»««
Przepraszam, że długo nie dodałam rozdziału. Z datą przy poprzednim jest nie okej, ale okej, jest nowy, choć krótki. Wybaczcie. Miał być dokończony i wstawiony w sobotę, ale 11 to moja rocznica (w tym roku 15 xd) i weekend był zajęty, a dziś nie było internetu. Chwała, że jutro wolne.
Do następnego.