wtorek, 26 sierpnia 2014

Chapter 4

- Coś się stało, że tak szybko wybiegłaś ze szkoły i kazałaś mi odrazu odjechać? - Zapytał Luke gdy kelnerka z chorobą o nazwie "nadmierne trzepotanie rzęsami do ładnego chłopaka" odeszła od ich stolika próbując zmysłowo kręcić swoim wielkim tyłkiem, co nie za bardzo jej się udawało.
- Bałam się, że Niall
- Coś ci zrobił? Nazwał cię źle?
- Nie! Przez cały dzień oprócz rana nic mi nie zrobił i bałam się, że postanowi nadrobić to po szkole.
- Co zrobił ci rano?
- On.. O-on mi groził.
- Groził? Jak?
- Gdy się obudziłam na moim telefonie była kartka od niego. Kazał mi założyć swoją koszulkę w którą mnie przebrał. Złapał mnie przed lekcją i groził że jeśli jutro jej  nie założę to zrobi krzywdę Michael'owi.
- Nie martw się. Nikomu nic się nie stanie. Nie rób nic co ci każe.
- Łatwo ci mówić. Jest waszym kolegą więc uważasz że jest miły. Wiem do czego jest zdolny. Nie chcę aby ktoś przeze mnie cierpiał.
- Nie uważam Cassie. Wiem o wszystkim co ci zrobił przez te dwa lata więc jak mogę nawet myśleć że jest miły? Nikt nie będzie przez ciebie cierpiał, rozumiesz? - Położył swoją dłoń na jej i zaczął delikatnie ją pocierać. Zarówno dla niej i dla niego był to przyjacielski gest ale nie dla niego. Nie dla tego który obserwował ich ze swojego samochodu z zablokowanymi drzwiami aby nie wpaść do kawiarni i nie zrobić tam operacji plastycznej własną pięścią na twarzy pewnego dziewiętnastolatka. Nie dla Niall'a.
- Wasze zamówienia. - Ogromno biodrasta blondynka szturchnęła dłonie przyjaciół brązową tacą chcąc aby zrobili miejsce na ich zamówienia, choć stolik miał odpowiednio dużo miejsca na drugiej jego połowie. Wyłożyła ich talerzyki na blat i mrugając do blondyna, odeszła.
Luke wzruszył ramionami i spojrzał na swoje zamówienie. Do talerzyka pod ciastem czekoladowym była przyklejona mała karteczka.
"Jeśli już znudzi ci się to coś zadzwoń do mnie ;)"
Blondyn zacisnął zęby i spojrzał na ladę zza której machała do niego kelnerka. Pokazał jej środkowy palec i rzucił zgnieciony papierek w stronę dziewczyny tak aby widziała to tylko ona. Cieszył się że Cassie podziwiała rysunek kota z piany na swojej kawie, ponieważ nie lubiła gdy ludzie śmiecili.
- Patrz jaki słodki! - Podsunęła swój kubek pod nos przyjaciela uśmiechając się szeroko.
- Tak. Bardzo słodki. - Zaśmiał się i wbił palec wskazujący w dołeczek w jej lewym policzku. - Jak idzie ci w szkole?
-W miarę dobrze, ale to strasznie nudzi.
- Nie martw się. Gdy tylko ją ukończysz wszyscy zamieszkamy razem.
- Nie jestem co do tego pewna.
- Dlaczego? - Zapytał zatrzymując kubek przy swoich ustach
- Gdy rano wróciłam do kuchni od ciebie, to Calum był tam w samych bokserkach i prał swoje ubrania w zlewie z płynem do naczyń, ponieważ były brudne od pizzy. W międzyczasie chciał zaparzyć sobie herbatę ale oparzył sobie rękę i rozbił blat kuchenny, bo wyrzucił czajnik najmocniej i najbliżej jak umiał.
- Ou. Więc to był ten huk. Nam zepsuł ekspres do kawy. Ale to tylko Calum. - Machnął ręką biorąc łyk kawy.
- Przed waszym wyjazdem Ashton zrobił perkusję z naczyń i pałeczki z noży. W efekcie rozbił trzy talerze a jeden z noży o mało co nie wbił się w udo Michael'a gdyby Calum nie odbił go swoim butem podczas dziwnego tańca z tobą. - Podniosła na niego brwi z miną "i co ty na to?".
- No tak. Zapomniałem. Ale dostał od ciebie pożądnie po głowie i Mike zepsuł jego ulubioną bransoletkę w mini zapasach więc już raczej tego nie zrobi.
- Właśnie. Raczej.
- Ale hej! Ja i Michael nic nie zrobiliśmy.
- Gitary. Salon. Telewizor.
- A tak. Biedne gitary. - Mrukną pod nosem wspominając w myślach swoją drugą ulubioną gitarę, która została rozwalona na kawałki wraz z całym telewizorem i dziurą w ścianie.
- Biedny telewizor. - Dwa słowa przesiąknięte sarkazmem przywróciły go do rzeczywistości.
- Taa. On też. Ale teraz jesteśmy starsi.
- O półtora miesiąca. Tak, bardzo starsi.
- I tak się liczy. Mam półtora miesiąca młodości do tyłu i zbliżam się do wieku z dwójką.

- Oby nic się nie
- Aaa! - Z kuchni wybiegł Ashton, który piszczał najgłośniej jak umiał. Za nim Calum z patelnią a Michael wyszedł z salonu z gazetą plotkarską zwiniętą w rulonik.
- Co tu się dzieje? - Zapytała Cassie zwracając na siebie ich uwagę.
- Cassie! - Cała trójka podbiegła do drzwi chowając się za brunetką.
- Tam jest pająk! - Krzyknął Ashton i popchnął dziewczynę w stronę kuchni. Weszła do pomieszczenia i spojrzała na wskazywaną przez chłopaka ścianę.
- To tylko malutki pajączek domowy. Widzisz? - Zabrała pajęczaka ze ściany i przybliżyła do chłopców.
- A! Zabij go! Zabij! - Cała czwórka chciała uderzyć dłoń brunetki ale w porę ją cofnęła.
- Nie! Po prostu wypuścimy go na zewnątrz.
- Zabierz to!

»»««

Hej. Wybaczcie, że jest krótki i nudny, ale następny będzie lepszy (chyba) i będzie tam duużo zmiany humorków Niall'a.
Na przeprosiny powiem, że jego groźba spełni się ale pod innym warunkiem. Shh. Nic nie wiecie, haha.
Teraz.. Red. Możesz mi zadawać nawet 100 pytań, bo przy najmniej wiem, że ktoś jest ciekaw dalszych rozdziałów.
Moja odpowiedź: Luke jest najbliższym przyjacielem Cassie, a Cassie jest najbliższą przyjaciółką Luke'a. Choć zawsze można to zmienić.
Dziękuję za komentarze, choć ich ilość zmalała.
Do następnego!

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Chapter 3

- Cassie wróciłem! - Michael zamknął drzwi willi za swoimi przyjaciółmi. Brunetka wyszła z salonu, aby przywitać przyjaciół po długiej przerwie podczas której dopracowywali swój zespól dniami i nocami. Przystanęła w półkroku widząc o w holu farbowanego blondyna, który zdejmował swoją skórzaną kurtkę i wieszał ją na ozdoby haczyk.
- Cassie! - Luke, Calum i Ashton krzyknęli jednocześnie pokazując górne zęby w tak zwanych "wyszczerzach".
Uśmiechnęła się niezręcznie i podeszła do nich przytulając całą trójkę.
- Też tęskniłam, ale zaraz połamiecie mi żebra. - Zaśmiała się odsuwając od nich i złapała ramię brata, przepraszając gości i ciągnąc go do oddalonych schodów, aby nie usłyszeli ich rozmowy.
- Co on tu robi?
- Przyszedł uczcić piosenkę którą z nim napisaliśmy.
- Przecież wiesz że
- Wiem Cassie. Nawet na ciebie nie spojrzy. A jeśli będzie mówił coś nieodpowiedniego wyrzucę go. Obiecuję. - Zapewnił ją głaszcząc jej ramię i całując czoło. Pokiwała głową pozwalając mu zaprowadzić się do salonu, gdzie na dwóch kanapach rozsiadła się czwórka chłopców. Usiadła na dwuosobowej kanapie obok brata i wyciągnęła swój IPhone wiedząc, że przez następne godziny będą pić piwa, które kupili i opisywać wszystkie postępy w drodze do kariery Pięciu Sekund Lata.

Wciągnęła powietrze nosem budząc się i przeciągając. Kostki jej dłoni uderzyły o coś twardego, więc otworzyła oczy i wygięła głowę do tyłu chcąc wiedzieć co to było.
Jakim cudem jestem w łóżku?
Przetarła twarz dłońmi i sięgnęła po swój telefon, aby sprawdzić godzinę ale znalazła na nim żółtą karteczkę samo przylepną. Wyrazy były ściśnięte, aby mogły zmieścić się na małym kwadracie, ale pismo autora było dość staranne, co ułatwiło jej przeczytanie wiadomości.
Zasnęłaś na kanapie a wszyscy tam nie kontaktowali, więc przyniosłem cię tutaj. Wyglądasz słodko gdy śpisz wtulona we mnie ze swoją małą piąstką leżącą przed twoimi oczami i odgradzającą cię od blasku księżyca. Moja koszulka to dla ciebie sukienka ale wyglądasz w niej uroczo. Wiem że jesteś pomysłowa, więc.. Zwiąż ją jakoś lub schowaj w spodniach i przyjdź w niej do szkoły, proszę.
Niall
Niall?!
Spojrzała w dół a jej usta samowolnie się otworzyły. Czarna koszulka z krótkim rękawem, którą wczoraj miał na sobie blondyn wisiała teraz na jej ramionach.
Przebrał mnie?!

Nie wykonując prośby Niall'a ubrała niebieską bluzę, czarne spodnie i tego samego koloru długie trampki z niebieskimi sznurowadłami i postanowiła poszukać brata, aby zawiózł ją do szkoły. Choć biorąc pod uwagę ilość alkoholu, którą w siebie wlał jego umysł nie będzie całkowicie sprawny.
Cassie weszła do pokoju białowłosego ale zastała tam tylko jednego z przyjaciół.
- Luke. Luke obudź się. - Dziewczyna szturchała ramię przyjaciela, który leżał jak rozgwiazda na łóżku jej brata.  Chłopak mruknął i złapał jej nadgarstek ciągnąc ją na siebie. Upadła na jego plecy cicho piszcząc przez co momentalnie podniósł głowę.
- Cassie? Dlaczego na mnie leżysz? - Zapytał odwracając się ostrożnie, aby jej nie skrzywdzić.
- Nie przekręcaj się! - Krzyknęła i zacisnęła oczy zanim zdążył położyć się na plecach.
- Czemu?
- Bo na twoim tyłku leży poduszka a ty jesteś nagi.
- Oh.. Co?! - Pisnął i spojrzał na dolne partie swojego ciała. Rozszerzył oczy widząc czarną poszewkę poduszki zgniecionej pomiędzy jego pośladkami a czarnymi rurkami Cassie.
- Wyjdę z zamkniętymi oczami i obudzę resztę a ty się ubierz. - Brunetka podniosła się powoli i szybko odwróciła podbiegając do drzwi. Zatrzasnęła za sobą drewno i w ekspresowym tempie znalazła się w salonie.
Na białym, puchatym dywanie spał Calum. Jedna z jego rąk leżała na kanapie a druga była wymazana w sosie od pizzy.
Jak zwykle.
Podeszła do niego i pochyliła się nad jego uchem.
- Calum! Baczność! - Krzyknęła i szybko odskoczyła nie chcąc zostać ofiarą jego ataku po pobudce.
- Uh. Cassie! Ty głupia pando! - Mruknął przecierając twarz dłonią. Przeklął czując jak coś się na niej rozmazuje i spojrzał na skórę krzywiąc się.
- Nie gniewaj się. - Poprosiła podając mu pudełko chusteczek higienicznych.
- Na ciebie nie można. - Uśmiechnął się wycierając twarz.

- Ashton. Ash. Ashton.
- Co? Daj mi spać, mała.
- Dam, ale zejdź z Michael'a.
Blondyn przekręcił się na plecy i uwolnił białowłosego od swojego ciężaru.
- Michael. Michael. Mike.
- Co?
- Musisz zawieźć mnie do szkoły. Pada.
- Piłem - Jęknął  chowając twarz w poduszce.
- A który z was nie pił!
- Luke najmniej. Poproś go.

Luke ze złością zapinał guziki swojej koszuli. Jego włosy wpadały w oczy prosząc go o postawienie ich na żel. Przełożył ostatni guzik przez przeznaczoną dla niego dziurkę i podszedł do szafy z lustrem. Odkręcił pudełko żelu, który wcześniej zabrał z łazienki przyjaciela i zaczął nakładać go na swoje włosy.
- Luke? Jesteś ubrany? - Cassie zapytała przez drzwi nie chcąc od razu wejść do pokoju brata, obawiając się, że przyjaciel nadal jest nagi.
- Tak, wchodź. - Zaprosił ją mrużąc oczy na niesforne pasemko włosów nie chcące dołączyć do swojej rodzinki.
- Piłeś wczoraj najmniej, prawda? - Zapytała zaraz po wkroczeniu do pokoju. Gonił ją czas, a nie chciała ponownie spóźnić się na lekcje przez przyjaciół, którzy nocując tu, bardzo często utrudniają jej przygotowania.
- Tak. Dlaczego pytasz?
- Zawieziesz mnie do szkoły? Proszę!
- Zawiozę. I.. Przyjadę po ciebie i pojedziemy do tej kawiarni, którą wychwala Calum.
- Z najlepszym ciastem czekoladowym?
- Dokładnie.
- Okej. Za pięć minut na dole.

Cassie weszła do szkoły z wyprzedzeniem pięciu minut. Starła z siebie kilka kropel deszczu, które dopadły ją podczas drogi od samochodu do gmachu szkoły i obrała kurs na salę historyczną. Nagle jej ramiona zostały mocno ściśnięte a jej plecy przywarły do lodowatych szafek.
Niall górował nad nią wzrostem i siłą przez co częstość jej oddechu wzrosła a jej serce uderzało w trzy razy szybszym tempie.
- Chyba źle mnie zrozumiałaś, suko. Jutro masz przyjść w mojej koszulce bo jeśli nie ucierpi twój braciszek. Rozumiesz? - Warknął przyciskając ją całkowicie do szafek. Czerpał z tego przyjemność.
- T-tak - Wyjąkała a jej słaby, drżący głos przywrócił do niego uczucia którymi ją darzył.
- Dobrze. A teraz idź bo spóźnisz się na historię. - Cmoknął jej czoło i patrzył jak ucieka w przeciwnym kierunku.

~*~

WOW! Nie spodziewałam się aż 10 komentarzy pod 2 rozdziałem i aż takiego wzrostu wyświetleń. Dziękuję Wam wstawiając nowy rozdział. Może jest nudny i następny będzie podobny, ale w 5 to wynagrodzę.
Mam nadzieję, że Wam się podobało i napiszecie słowo od siebie :)
Zapraszam do zakładki informowani .
Do następnego.
Ps. Tak Red. 5SOS są zespołem.

wtorek, 12 sierpnia 2014

Chapter 2

- Michael - Szepnęła przytulając się do ramienia brata i chowając za jego plecami. Patrzyła z lekkim strachem na blondyna który zbliżał się w ich stronę przy boku ich ojca.
Niall przejechał językiem po zębach i przygryzł nimi jego koniuszek uśmiechając się gdy zobaczył średniego wzrostu brunetkę ściskającą ramię swojego brata.
- Co on tu kurwa robi - Warknął Michael kładąc dłoń na jej ręce i pocierając ją.
- Ah Cassie, Michael - Ojciec rodzeństwa machnął w ich stronę kładąc dłoń na plecach chłopaka. - Poznajcie Niall'a, syna Bobby'ego.
- Ta - Mruknął białowłosy mrużąc oczy na uśmiechniętego nastolatka.
- Chodźmy na dół. Bobby już czeka. - Daryl popchnął blondyna w stronę Cassie wskazując ręką metalowe drzwi windy.
- Panie Clifford! Przyszły wyniki pana badań.
Jedna z sekretarek podbiegła do mężczyzny podając mu białą kartkę i odeszła ciężko dysząc po biegu na szpilkach.
- Idźcie już do samochodu i powiedzcie że zaraz przyjdę.

Blondyn mrugnął do dziewczyny przechodząc na jej stronę podczas drogi do windy. Ustał obok niej dotykając jej pleców opuszkami palców. Spięła się ściskając mocniej ramię brata i przybliżyła się do niego podciągając wyżej rękawy swojej czarnej kurtki. Niall zaśmiał się cicho z jej reakcji. Wiedział że się go boi. Objął ręką jej talię i powoli przejechał dłonią w górę jej ciała. Zadrżała gdy psychika podpowiedziała jej, że dotyka ją bez jej pozwolenia.
Westchnęła z ulgą gdy dla jej zbawienia drzwi windy rozsunęły się.
Niall przeklął pod nosem i wyszedł do holu za rodzeństwem wykorzystując okazję by móc spojrzeć na tyłek Cassie.
Jest naprawdę mały.

- Dzień dobry panie Horan. - Michael powitał wspólnika ojca skinieniem głowy.
- Witajcie Cassie, Michael. Gdzie wasz ojciec? - Zapytał grzecznie, spoglądając na swojego syna, który odpalał niedawno wyprodukowanego papierosa.
- Powinien za chwilę przyjść. - Odpowiedział przesuwając swoją siostrę pod prawe ramię, ponieważ wiedział, że od dymu papierosowego boli ją głowa.
- Dobrze. Dlaczego nic nie mówisz, Cassie?
- Mam zły dzień. - Mruknęła poprawiając włosy pod kapturem pandą gdy zawiał wiatr.
- W porządku
- Uprzedzam, że możemy być z wami tylko do 3:30 bo Cassie idzie do.. Lekarza. - Białowłosy uprzedził widząc strach w oczach siedemnastolatki związany z powiadomieniem innych o jej co tygodniowej wizycie.
- I ty idziesz z nią, ponieważ? - Zapytał Niall wydmuchując biały dym który szybko zniknął z wiatrem.
- Ponieważ przez pewną osobę boi się być sama w miejscach w których przebywa więcej niż pięć osób. - Starszy chłopak spojrzał na niego mrużąc oczy.
- Czy poczekalnia nie będzie miejscem w którym przebywa więcej niż pięć osób?
- To prywatna wizyta.
- U psychologa. - Zadrwił ukazując proste, białe zęby.
- Zamknij się do cholery, bo zaraz..
- Michael. - Cassie zgniotła w piąstkach kurtkę brata powstrzymując go przed podejściem do blondyna - Masz rację. U psychologa. - Szepnęła spuszczając wzrok na swoje buty.
- Dlaczego chodzisz do psychologa? - Zaciekawiony Bobby wlepił wzrok w jej kaptur nie mogąc zobaczyć jej twarzy za zasłoną długich włosów.
Pokręciła głową oznajmując niechęć do odpowiedzi a w jej oczach pojawiły się łzy gdy przytuliła policzek do kurtki Mike'a.
- Shh - Szepnął kładąc podbrudek na uchu pandy.

- Masz chłopaka Cassie? - Zapytał Bobby obserwując jak dziewczyna połyka ostatni makaron z połowy zjedzonego przez nią spaghetti. Niall prychnął przez co jeszcze bardziej się zdenerwowała.
- N-nie - Wyjąkała, ponieważ siedział obok niej i jak gdyby nigdy nic trzymał dłoń na jej kolanie co chwilę jeżdżąc nią w górę jej uda.
- A ten kolega Michael'a? Jak mu tam.. Luke? Kiedyś ci się podobał. - Podrzucił Daryl przez co młody Horan zacisnął palce na nodze Cassie.
- Nie. Luke to mój przyjaciel. - Sprostowała biorąc łyk wody.
- A ci dwaj z jego bandy?
- Calum i Ashton to również przyjaciele.
- Skoro nic o niej nie wiesz to lepiej się nie odzywaj. - Warknął Michael wściekle spoglądając na ojca.
- Nie tym tonem, synu. - Ostrzegł pokazując na niego swoim srebrnym widelcem.
- Jest 3:30. Powinniśmy iść. - Cassie zaalarmowana wściekłym spojrzeniem brata przypomniała mu o wizycie spoglądając na duży zegar wiszący nad wejściem do restauracji.
- Racja. Wychodzimy. - Białowłosy wstał ze swojego miejsca i założył kurtkę pomagając siostrze ubrać jej.
- Dokąd? - Daryl drgnął na miejscu zaciekawiony.
- Nie twój interes. - Syknął Mike łapiąc dłoń brunetki i pociągnął ją za sobą.
I tak się dowiem.

Delikatnie przejechała opuszkami palców po nadgarstku zastanawiając się jak pełnym zdaniem odpowiedzieć na pytanie "pani psycholog". Zadaje jej je na każdym spotkaniu.
- Ostatni raz cięłam się dwa dni temu, ponieważ Niall nazwał mnie grubym, pierdolonym prosiakiem, ścisnął moje piersi i klepnął w tyłek. Zrobiłam to po tym gdy zadzwonił do mnie wieczorem i zachrumkał a w tle słyszałam śmiechy jego przyjaciół.
- Ktoś o tym wie? - Zapytała znudzona zapisując jej odpowiedź w już grubym notesie z jej danymi.
- Michael
- Kiedy i co ostatnio jadłaś?
- Około pół godziny temu. Mała porcja spaghetti.
- Byłaś na kolacji, prawda?
- Tak
- Z kim?
- Z Michael'em, tatą, jego wspólnikiem i.. Niall'em.
- Co tam robił Niall?
- To syn pana Horan'a.
- Nie skojarzyłaś tego wcześniej?
- Tak, ale wmawiałam sobie że to po prostu zbieżność nazwisk.
- No dobrze. Opowiedz o tym co zdarzyło się od ostatniej wizyty.

Niall siedział na jednym z czarnych foteli w salonie Zayn'a. Harry i Louis grali w Fifę co chwilę szturchając siebie wzajemnie, gdy któryś z nich miał okazję trafić do bramki przeciwnika. Wraz z nimi w domu były także trzy czwarte Pięciu Sekund Lata, którzy jako dobrzy przyjaciele dogadywali się z każdym z nich.
- Ej - Niall walnął ramię Luke'a wkładając w to nie mało siły.
- Co? - Mruknął rozmasowując bolące miejsce.
- Znasz Cassie Clifford? - Zapytał dość cicho, aby usłyszał go tylko blondyn.
- Ta - Pokiwał głową na chwilę odwracając wzrok - To nasza przyjaciółka.
- Umów mnie z nią. - Rozkazał Niall biorąc kolejny łyk Pepsi.
- Nie ma mowy - Prychnął Luke przez co został spiorunowany wzrokiem kumpla.
- Czemu?
- Dręczysz ją. Ona cię nienawidzi. - Wysyczał - A poza tym sam chcę się z nią spotkać.
- Traktuje cię jak przyjaciela. Powiedziała to.
- Przy najmniej mnie lubi. - Odpyskował wychodząc do kuchni.
Cholera. Ma rację.
Muszę się postarać.

»«

Dodaję rozdział w podzięce za miłe komentarze, które wywołały mój uśmiech :)
Co o nim sądzicie?
Następny dodam w następnym tygodniu.
Co do informowania. Jest ktoś chętny, abym informowała go na TT o nowym rozdziale? Jeśli tak, napiszcie w komentarzu, lub na mój TT: @ajlovguma (https://twitter.com/ajlovguma)
Do następnego!

czwartek, 7 sierpnia 2014

Chapter 1

Nazywam się Cassie.
Cassie Clifford.
Tak. Córka współzałożyciela H&C.
Mam brata, Michael'a bądź Mike'a, którego kocham najbardziej na świecie.
Moi rodzice.. Cóż. Są po rozwodzie.
Mój tata, Daryl jest wspólnikiem swojego wspólnika. Głupie, wiem.
Jest pochłonięty pracą nawet w święta, które, dodając będą za miesiąc, a ja nie mam jeszcze prezentów.
Nie mam o nim nic więcej do powiedzenia. Jego życie to po prostu firma, którą mam gdzieś.
Mama, Karen mieszka we Francji. To ona złożyła pozew o rozwód, na który odpowiedź dostała następnego dnia, ponieważ ojciec już w ogóle jej nie kocha. Jak nam to powiedziała; On kocha tylko swoje biuro i swoje pieniądze. Jego rodzina jest tylko dodatkiem.
Tak więc postanowiła z nim skończyć. Odwiedzamy ją podczas ferii i wakacji, opowiadając jej o wszystkim co się dzieje.
Podsumowując; mam brata, którego kocham i który kocha mnie. Mamę którą kocham i która kocha mnie. I ojca którego kocham i który nie kocha mnie.
Ale co to daje, skoro jestem gnębiona?

Naprawdę nienawidzę tego blondyna.


Nazywam się Niall.
Niall Horan.
Tak. Syn współzałożyciela H&C.
Mam brata, Grega, którego po prostu lubię. Nie ma go przy mnie.
Moi rodzice.. Cóż. Są po rozwodzie.
Mój tata, Bobby jest wspólnikiem swojego wspólnika. Głupie, wiem.
Jest pochłonięty pracą nawet w święta, które, dodając będą za miesiąc, a ja nie mam jeszcze prezentów.
Nie mam o nim nic więcej do powiedzenia. Jego życie to po prostu firma, którą mam odziedziczyć, ale mam ją gdzieś.
Mama, Maura mieszka w Irlandii. To ona złożyła pozew o rozwód, na który odpowiedź dostała następnego dnia, ponieważ ojciec już w ogóle jej nie kocha. Jak mi to powiedziała; On kocha tylko swoje biuro i swoje pieniądze. Jego rodzina jest tylko dodatkiem.
Tak więc postanowiła z nim skończyć. Odwiedzam ją podczas ferii i wakacji, opowiadając jej o wszystkim co się dzieje.
Podsumowując; mam brata, którego przy mnie nie było, nie ma i nie będzie. Mamę którą kocham i która kocha mnie. I ojca którego nie kocham i który nie kocha mnie.
Ale co to daje skoro osoba której chcę zaimponować mnie nienawidzi?

Naprawdę kocham tę brunetkę.

»«

Tak, więc cześć i czołem.
Witam Was na nowym blogu z FF mojego autorstwa.
Mam nadzieję, że spodoba Wam się pomysł i sposób mojego pisania (do którego nadal uważam, że nie mam talentu).
To tak za bardzo nie rozdział, po prostu wprowadzenie.
Następny postaram się dodać do niedzieli.
(Rozdziały będę dodawać mniej więcej co tydzień)
Dziękuję za 4 komentarze i 1 obserwatora :)
Do Następnego!

wtorek, 5 sierpnia 2014

Prolog

Przez codzienne gnębienie znienawidziła go, ponieważ zniszczył jej życie.


Przez codzienne gnębienie pokochał ją, ale zniszczył jej życie.