niedziela, 7 grudnia 2014
Epilog
- Niall, naprawdę muszę już iść. - Cassie złapała jego ramię tym samym zwracając jego uwagę.
- Zaczekaj. On tu jest. Na pewno jest! - Spanikowany zaczął opróżniać plecak ze wszystkich zbędnych rzeczy.
- Do zobaczenia Niall - Dziewczyna pocałowała jego policzek i jak najszybciej udała się na odprawę.
- Mam! Cassie ja chciałem ci powiedzieć, że.. - Krzyknął odwracając się gwałtownie. Jego ręce opadły bezwładnie a palce o mało co nie wypuściły czerwonego pudełeczka. Opadł na plastikowe siedzenie nie zważając na zielony plecak, w którym znajdowało się jeszcze kilka książek.
- Że cię kocham. - Dokończył cicho i otworzył pudełko, ze smutkiem patrząc na błyszczący przedmiot.
»»
- Powiesz mi wreszcie po co to wszystko? - Zniecierpliwiona dziewczyna stukała palcami o blat stolika. Gdyby wiedziała dlaczego musi siedzieć przy tym stoliku podziwiałaby widok z 324 metrowej wieży, ale teraz była zirytowana milczeniem matki.
- Bądź cierpliwa. - Karen poklepała ramię brunetki i zniknęła jej z oczu. Zdezorientowana dziewczyna oparła swoją głowę na ręce i spojrzała na widok rozciągający się przed nią.
Ciche chrząknięcie wydobyło się z gardła Niall'a. Jego kończyny zaczęły się trząść, gdy niebieskie tęczówki dziewczyny zeskanowały jego ubiór.
- Co ty tu robisz? - Zapytała wstając ze swojego miejsca.
- Ja.. - Słowa stanęły w jego gardle przez co kaszlnął nerwowo. - Wtedy na lotnisku.. - Sięgnął dłonią do kieszeni swojej marynarki i wyciągnął z niej czerwone pudełeczko. - Chciałem zapytać.. Zapytać czy chciałabyś.. Za.. Zapytać.. Cholera! Kocham cię Cassie i chcę abyś była już zawsze moja. - Wyjaśnił otwierając wieczko i agresywnie wkładając pierścionek na serdeczny palec dziewczyny.
- Niall.. Ale ty..
Chłopak nie pozwolił jej skończyć przez przyciągnięcie jej do siebie i delikatne pocałowanie jej ust.
- Kocham cię. Naprawdę.
»«
Tak więc.. Po prawie dwóch miesiącach braku rozdziału wstawiam Wam ostatni z serii tego fanfiction.
Było tu kilku starych i kilku nowych czytelników, którzy, a właściwie które wywoływały uśmiech na mojej twarzy każdym komentarzem :)
Pamiętajcie, że kocham Was bardzo mocno ♡
Planuję nowe opowiadanie (znowu), ale nie wiem kiedy postanowię je ujawnić.
Proszę Was o komentarz, żebym za każdym razem mogła uśmiechać się widząc ten post.
Dziękuję i żegnam Was :) ♡
poniedziałek, 13 października 2014
Chapter 9
- Cassie? - Niall wszedł do pokoju brunetki, po cichym zapukaniu i nie otrzymaniu odpowiedzi. Podszedł do jej łóżka siadając za jej plecami. Uważając, że nie chce z nim rozmawiać zaczął mówić.
- Przepraszam. Nie wiem do końca jak ubrać słowa za co, ale bardzo cię przepraszam. To, że robiłaś sobie krzywdę przeze mnie jest straszne. Nigdy nie chciałem doprowadzić cię do takiego stanu. Gdybym mógł, cofnąłbym czas i po twoim odrzuceniu mnie zostawiłbym cię w spokoju. Nie robiłbym ci tych rzeczy. Naprawdę cię kocham i chciałem pokazać ci jak bolało mnie twoje odrzucenie, ale przesadziłem. - Westchnął - Powiesz coś? Cassie?
Spojrzał na jej twarz i zmarszczył brwi. Jej oczy były zamknięte, a uszy zatknięte słuchawkami. Westchnął zrezygnowany wstając z miejsca. Nie zdąrzył podejść do drzwi, a otworzyły się ukazując Michael'a z kubkiem parującej herbaty.
- Oh. Nie wiedziałem, że tu jesteś. Ja tylko..
- Śpi. Ma słuchawki. - Wyjaśnił przesuwając się, aby białowłosy mógł spojrzeć na siostrę.
- Słuchawki? Nigdy nie zasypia w słuchawkach. - Michael zmarszczył brwi, szybko podchodząc do łóżka. Odstawił trzymany kubek na blat i podniusł telefon dziewczyny odblokowując go. Jedna z piosenek jej playlisty była włączona, ale cały telefon wyciszony.
- Cassie. - Michael wyjął słuchawki z jej uszu zmuszając ją do otworzenia oczu.
- Czego chcesz? - Warknęła cicho bardziej otulając się kocem.
- Cassie..
- Wyjdzcie stąd. Oboje.
Niall westchnął zrezygnowany zrywając ze swojej szafki kolejny plakat ze swoim głupim zdjęciem i podpisem "frajer". Pogniutł kartkę i wrzucił ją do pobliskiego kosza.
- Cześć frajerze. - Usłyszał za sobą miły głos i odwrócił się szybko.
- Cassie. - Dziewczyna stała przed nim z plakatem w rękach, uśmiechając się lekko.
- Chcesz iść ze mną na lunch? - Zapytała składając kartkę w małą kostkę i wyrzucając ją do kosza.
- Jasne. - Uśmiechnął się zamykając szafkę. - Co sprawiło, że ze mną rozmawiasz?
- Cóż.. Nie mam pojęcia. - Wzruszyła ramionami poprawiając tył bluzy.
- Oh. Jak minęły ci święta?
- Euh.. W porządku.
- Nie wyda..
- A tobie? - Wcięła się w jego zdanie piskliwym, szybkim głosem.
- Okropnie.
- Dlaczego?
- Nie mogłem polecieć do mamy, więc byłem cały czas w domu a moje portale społecznościowe są zawalone wyzwiskami na mój temat.
- Przykro mi. Ja i Michael też nie byliśmy u mamy.
- Dlaczego?
- Leciała w jakieś ważne miejsce na bardzo ważne spotkanie.
- Moja powiedziała mi to samo.
- Tak?
- Dokładnie.
- Dziwne. No cóż niedługo możesz polecieć na dwa tygodnie.
- A ty?
- Ja co?
- Lecisz do swojej mamy na ferie?
- Nie wiem tego. Sosi lecą wtedy do Ameryki, a Michael boi się zostawić mnie samą na lotnisku.
- Dlaczego?
- Gdy jeszcze mieszkaliśmy z mamą chcieliśmy lecieć na święta do babci do Australii, ale nie zdążyliśmy na samolot, bo wsiadłam do innego. Michael wparował tam roztrzęsiony. Później nie chciał opóścić mnie na krok.
- Dokąd miał lecieć tamten samolot?
- Em.. Kanada.
- Pomyliłaś Australię z Kanadą? - Zaśmiał się unosząc brwi.
- To nie moja wina. Ich wyświetlacze się popsuły. Przyznali to.
»»««
Przepraszam, że długo nie dodałam rozdziału. Z datą przy poprzednim jest nie okej, ale okej, jest nowy, choć krótki. Wybaczcie. Miał być dokończony i wstawiony w sobotę, ale 11 to moja rocznica (w tym roku 15 xd) i weekend był zajęty, a dziś nie było internetu. Chwała, że jutro wolne.
Do następnego.
niedziela, 28 września 2014
Chapter 8
- Zasnęła? - Michael wszedł do pokoju cicho zamykając drzwi i podchodząc do łóżka.
- Tak. Dziękuję, że pozwoliłeś mi zostać. - Przez chwilę na ustach blondyna pojawił się uśmiech, ale odwrócił wzrok spowrotem na brunetkę. Michael zauwarzył z jaką czułością Niall patrzy na jego siostrę i poczuł się winny naskoczenia na niego. Ale wina szybko minęła, gdy przypomniał sobie widok ukochanej i znienawidzonej osoby, całujących się w jego domu.
- Dlaczego? - Zapytał szeptem siadając przy nogach siostry.
- Dlaczego co? - Odszepnął odgarniając kilka włosów z twarzy dziewczyny.
- Dlaczego zabrałeś ją na randkę? Dlaczego zabrałeś ją ze szkoły? Dlaczego dałeś jej naszyjnik? Dlaczego ją pocałowałeś? Dlaczego zrobiłeś to po zniszczeniu jej życia?
- Nie zrozumiesz.
- Spróbuję.
- Robiłem te wszystkie przykre rzeczy, żeby zwrócić na siebie jej uwagę.
- Uwagę? W taki sposób?
- To była też w pewnym sensie zemsta.
- Dlaczego chciałeś się na niej zemścić? Nic ci nie zrobiła.
- Bo - Zawahał się przez chwilę spoglądając na dziewczynę. Westchnął wiedząc, że już więcej nie zobaczy jej spokojniej twarzy podczas snu. - Bo ja.. Ja ją kocham.
- Kochasz? Z tego co wiem nie tak się okazuje miłość.
- Ja naprawdę ją kocham. Kochałem ją, gdy się przyjaźniliśmy, ale gdy jej to powiedziałem, odeszła. Zostawiła mnie samemu sobie z tak wielkim problemem. Wkurzyło mnie to i zasmuciło, więc chciałem, żeby poczuła się tak samo. To miało być tylko jednorazowe ale potem poznałem chłopaków i oni namawiali mnie do dalszego dręczenia jej. Przez to jestem w jej oczach dupkiem, ale to wyłącznie moja wina. - Wyjaśnił szeptem patrząc na ich złączone dłonie. Michael puścił bokiem wytłumaczenia blondyna, ale zapamiętał, to że kocha jego siostrę i nie zna powodu, przez który go odrzuciła.
- Ona też cię kochała.
- Kochała?
- Tak. Ale w ten sam dzień Luke także wyznał jej miłość. Od tej pory nie pokochała nikogo.
- Luke? Ale.. On..
- Zrobił to przed tobą. Bała się, że straci przyjaciół.
- Już mnie nie kocha, prawda? - Zapytał szybko mrugając oczami, aby ani jedna łza nie poleciała po jego policzku.
- Nie wiem tego. - Michael zauwarzył wyraz jego twarzy i wstał. - Możesz zostać jeśli chcesz.
- Naprawdę?
- Tak. Tylko nic jej nie zrób.
- Przysięgam. Dziękuję.
Cassie otworzyła oczy czując jak ktoś głaszcze jej rękę. Przeszedł ją dreszcz, gdy zdała sobie sprawę, że to lewa pocięta ręka. Tylko Michael i Luke są dla niej tak czuli.
- Lukey? - Podniosła głowę spoglądając w górę. Skuliła się lekko widząc blondyna, którego nie spodziewała się zobaczyć. Niall zacisnął szczękę, ale rozluźnił się czując kreski pod swoimi palcami.
- Dlaczego? - Zapytał przyciągając ją wyżej na swoim ciele. Brunetka spuściła wzrok wlepiając go w ścianę. - Cassie. To przeze mnie? Ja Cię tak raniłem?
W odpowiedzi otrzymał tylko ciche westchnięcie. Dziewczyna przytuliła się do niego czując jak wszystkie wspomnienia i ból przez nie wywołany powracają.
- Bolało - Szepnęła. Niall objął ją mocniej i pocałował jej czoło.
- Przepraszam. Kochanie, tak bardzo przepraszam.
- Nie nazywaj mnie kochaniem. Wczorajszy pocałunek nic nie znaczył.
- Cassie. On dla mnie wiele znaczył.
- Dlaczego?
- Bo.. Bo..
- Co Niall? Chyba mi nie powiesz, że mnie kochasz? - Prychnęła patrząc na niego ponownie. Milczenie z jego strony zabrało jej pewność. - Niall?
- Kochałaś mnie? Wtedy mnie kochałaś? - Zapytał spoglądając w jej niespokojne oczy.
- Tak.
- Dlaczego przestałaś?
- Bo ty zacząłeś.
- Kochasz mnie jeszcze?
- N-nie.
- Możemy spróbować?
- Nie.
Wyplątała się z uścisku chłopaka i pobiegła do pokoju brata. Potrząsnęła ramieniem białowłosego, przez co przestraszony otworzył oczy.
- Cassie? Co się dzieje?
- M-Michael. Ja.. Ja..
- Chcesz to zrobić? Cassie? Powiedz.
Pokiwała tylko głową, przytulając się do niego i zaczynając płakać.
»»««
Chapter 7
- Gdybyś nie był moim przyjacielem, najpewniej byłbyś w drodze do szpitala za niedosłowne obrażenie mojej siostry. - Michael walnął ramię blondyna i zabrał kolejny kawałek pizzy z pudełka, od razu odgryzając połowę trójkącika.
- Otwórz mój! - Krzyknął Calum, skacząc na brunetkę z prostokątnym pudełkiem owiniętym papierem ozdobnym. Dziewczyna zerwała dzwoneczki i kokardki podnosząc przed siebie podarunek. Zmarszczyła brwi nie wiedząc jak ustawić obraz.
- Zmienia się! Z jednej strony jest nasze wspólne zdjęcie a z drugiej całej naszej piątki.
- Słodkie Cal. Dziękuję. - Uśmiechnęła się ściskając przyjaciela.
- Jeszcze mój.
Luke podał jej kwadratowy karton z czerwono-białymi czapeczkami mikołaja. Otworzyła prezent lekko mrużąc oczy. Na szarym materiale leżało prostokątne pudełeczko na naszyjnik. Zawieszki z czterema literkami "A C L M" nakładającymi się na siebie układały się alfabetycznie. Szara bluza idealnie pasowała do jej ciała, a napis "I love Hemmo" wywoływał jej uśmiech.
- Śliczne Lukey! - Przytuliła chłopaka czując, że do tej pory przyszłe święta zaliczą się do najlepszych.
- Ta.. Niall? Co ci się stało? - Cassie rozszerzyła oczy widząc przed sobą blondyna z podbitym okiem.
- Ja.. Ha-Harry i.. I Zayn.. Oni..
- Chodz - Wciągnęła go do środka przez co lekko w nią uderzył prawie upadając na podłogę. Zaprowadziła go do salonu sadzając na kanapie i zostawiając na chwilę idąc po apteczkę. Przykucnęła przed nim wyciągając z pudełeczka wodę utlenioną, maść i kilka plastrów. Obmyła jego twarz i posmarowała siniaki przyklejając plastry na rozcięcia.
- Mogę zdjąć twoją bluzę? - Zapytała niepewnie oczekując głupiego komentarza, ale zyskała tylko kiwnięcie głową. Pomogła mu zdjąć materiał uważając, aby go nie zranić. Posmarowała kilka okrągłych siniaków i chowając rzeczy do apteczki odłożyła ją na stół.
- Chcesz wody? - Zapytała siadając obok niego.
- Nie. Dziękuję, że mi pomogłaś. - Przysunął się do dziewczyny przytulając ją i chowając głowę w zgięciu jej szyi.
- W porządku. Powiesz mi dlaczego ci to zrobili?
- Bo cię broniłem.
- Broniłeś? Dlaczego? - Odsunęła się lekko aby na niego spojrzeć.
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Okej.
- Mam coś dla ciebie. - Wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko i wcisnął je w jej rękę. Otworzyła wieczko widząc jak blondyn uważnie przygląda się jej ruchom. Długi naszyjnik z zawieszką srebrnego serduszka, z imieniem "Niall" leżał na czerwonej poduszeczce. Cassie uważnie oglądała prezent, dopóki nie poczuła dwóch palców Niall'a podnoszących w górę jej podbródek i jego ust delikatnie przyłożonych do jej. Ręka blondyna owinęła talię brunetki, gdy chciał przysunąć ją bliżej siebie.
- Co wy kurwa robicie!? - Krzyk Michael'a sprawił, że oboje odskoczyli od siebie w sekundę.
Sytuacja w oczach brata wyglądała naprawdę okropnie. Jego siostra była całowana przez chłopaka, który zniszczył jej życie, a nienawiść białowłosego jeszcze bardziej wzrosła.
»»««
sobota, 20 września 2014
Chapter 6
- Mikey - Dziewczyna wyprostowała się i od razu przytuliła do brata, a z jej oczu ponownie wyleciały łzy. - Tak bardzo cię przepraszam. To moja wina. Przeze mnie zrobili ci krzywdę. Na prawdę nie chciałam.
- Cassie, uspokój się. To nie przez ciebie, tylko przez Niall'a.
- Ale to z mojego powodu cię pobili.
- Nie do końca
- Co? - Odsunęła się od niego, ale nadal ściskała w piąstkach jego koszulkę.
- Widziałem się z nim wczoraj. Pytał czy może zabrać cię do kina, ale mu nie pozwoliłem. Zaczął na mnie wrzeszczeć i grozić. Dlatego nie chciałem nigdzie iść.
- I tak to moja wina. Ja namówiłam cię na tę głupią kawiarnię.
- Nie przejmuj się mała. Jest lepiej.
- Ale było źle. Co tak właściwie stwierdził lekarz?
- Tylko siniaki i stłuczenia.
- Aż siniaki i stłuczenia. Dlaczego to zrobił? Przecież zrobiłam to co mi kazał, a tobie miało się nic nie stać.
- Co kazał ci zrobić?
- Założyć jego koszulkę do szkoły.
- Miałaś coś na niej, prawda? Nie chodziłaś tylko w koszulce?
- Nie. Założyłam bluzę.
- Dobrze. Połóż się. Rano weźmiesz prysznic i zawiozę cię na drugą lekcję.
- Dobrze - Dziewczyna odwróciła się tyłem do brata, aby mógł przytulić ją w nie bolący go sposób. - Dobranoc Mikey.
- Dobranoc Cassie.
- Z czego się śmiejesz Harriet? - Zadrwił Niall siadając obok przyjaciela.
- Zayn dowiedział się, że Clifford podoba się jednemu z kujonów z przeciwległej klasy. Kazał mu się z nią umówić, a jeśli się nie zgodzi wyrzucić na nią obiad na stołówce. Dziś lasagne.
- Co?
- O wilku mowa.
- Co tam Nini? - Zayn położył dłoń na ramieniu blondyna uśmiechając się głupkowato. - Przyszedłeś popatrzeć na widowisko?
- Coś ty odwalił? - Niall zrzucił jego rękę, warcząc.
- Co jest? Będzie zabawnie. Wyobraź sobie Clifford, całą w serze, sosie i mięsie. A przy okazji popularność kujona trochę wzrośnie. - Wytłumaczył kiwając głową w stronę Davida, który zbliżał się do siedzącej do niego plecami, Cassie.
- Nie wyobrażę i nie wzrośnie.
Horan gwałtownie wstał z miejsca i szybkim krokiem podszedł do bruneta w okularach, zasłaniając swoim ciałem ukochaną mu osobę. Usta siedemnastolatka były lekko wykrzywione, a oczy świeciły się od łez. Nie chciał robić tego osobie, którą lubił, ale jeśli nie zrobiłby tego zostałby porządnie ośmieszony i zyskałby kilka siniaków od męskich drużyn sportowych.
- Cofnij się i wracaj do stolika, bo nie wrócisz cało na kolejną lekcję. - Warkot Niall'a dotarł do uszu Cassie, która, odrywając wzrok od SMS'a Luke'a spojrzała za siebie przelotnie spoglądając na nastolatków.
David, chłopak, który zaprosił ją dziś na randkę skrzyżował ich spojrzenia, ale za chwilę spuścił głowę i odszedł. Niall odwrócił się gwałtownie i podszedł do jej stolika.
- Idziemy - Rozkazał zabierając jej plecak za obie szelki i złapał jej dłoń, ciągnąc ją za sobą.
Przestraszona dziewczyna schowała telefon do kieszeni i patrząc przed siebie ostrożnie szła za blondynem.
Cassie rozpoznała miejsce, do którego przywiózł ją Niall. Była tu kiedyś z Michael'em i Calum'em. To dom Niall'a.
Jego pokój nadal był niebieski, nad łóżkiem przywieszona była ogromna flaga Irlandii, a do niej szpilkami przypięte zdjęcia rodzinne i z przyjaciółmi.
Środkowe zdjęcie było największe. Przedstawiało szeroko uśmiechniętego Niall'a i zgniecioną w jego uścisku dziewczynę. Z kawałka odsłoniętej twarzy Cassie rozpoznała siebie.
To był ostatni dzień ich przyjaźni. 25 grudnia, dzień, który zapoczątkował jej cierpienie.
- Dlaczego nadal masz to zdjęcie? - Zapytała wskazując środek flagi. Niall spojrzał na nie stygnąc na chwilę.
- Nie twój interes. - Warknął i zamrugał kilkukrotnie pozbywając się łez. - Chcesz coś do picia? Jedzenia?
- N-nie, dziękuję. Mógłbyś odwieść mnie do szkoły lub do domu?
- Dlaczego chcesz odejść? - Wyszeptał spuszczając głowę w dół.
- Co? - Zapytała nie dosłysząc jego pytania.
- Dlaczego znowu chcesz odejść!? - Krzyknął robiąc kilka kroków w jej stronę. - Znowu mnie zostawisz. Odejdziesz. Nie wrócisz.
- O czym ty mówisz?
- Nie pamiętasz, prawda? Jasne, że nie. - Zaśmiał się bez humoru. - Po co to pamiętać. - Z jego oczu wypłynęły łzy, których nawet nie próbował powstrzymać.
- Niall? - Cassie podeszła do niego, ale opadł na swoje łóżko chowając twarz w dłoniach. - Niall? - Usiadła obok niego i kierowana wewnętrznym dobrem przytuliła go. Zesztywniał, ale po chwili oddał uścisk, wtulając się w nią najmocniej jak było to możliwe.
- Nie płacz, proszę. - Szepnęła głaszcząc jego włosy.
- O-odwiozę cię do domu. - Wyprostował się wycierając łzy.
»»««
Krótki. Wiem, przepraszam.
Jest mi coraz gorzej pisać, ponieważ codziennie mam 7 lekcji, tylko w piątek 6, a gdy wrócę mam kilka domowych zajęć i wracam do książek.
Cóż. Pisałam go kilka dni, ciągle coś zmieniając.
Mam nadzieję, że nowy będzie lepszy i bardziej się Wam spodoba.
Do następnego :)
piątek, 5 września 2014
Chapter 5
Dziękuję :)
- Co kupimy mamie? - Cassie spojrzała w górę na swojego brata biorąc kolejny łyk już trochę ochłodzonego kaka.
- Nie wiem. Co daliśmy jej w tamtym roku? - Zapytał naciągając czapkę dziewczyny na jej lekko odkryte ucho.
- Zestaw srebrnej biżuterii i pudełko 500 czekoladek. Chyba dostała już wszystko.
- A co dała nam?
- Takie same swetry, ty 50 kostek do gitary a ja neonowy laptop.
- Nie wiem już. Za dużo tych prezentów. - Westchnął drapiąc swoją brew palcem wskazującym.
- Może po prostu filmik złożony z naszych wspólnych zdjęć? A na koniec nagramy, gdy mówimy kochamy cię?
- Tego jeszcze nie było. Zanucimy Merry Christmas!
- Raczej ty zanucisz. Ja nie umiem.
- No właśnie. To dziwne. Ja śpiewam w zespole, a ty jesteś moją siostrą i twój głos rani uszy. - Zaśmiał się ale jego uśmiech zniknął, gdy spojrzał w smutne oczy swojej siostry - O mój Boże, przepraszam! Na prawdę nie chciałem! - Zaczął panikować gdy zrozumiał, że zacytował słowa Zayn'a, lecz w innej osobie.
- Okej. Okej - Wzięła głęboki oddech pozwalając listopadowemu powietrzu uspokoić jej kanaliki łzowe.
- Przepraszam mała - Wydął wargę przytulając do siebie brunetkę.
- Jest dobrze - Uśmiechnęła się lekko oddając uścisk.
Niall objął talię dziewczyny i przyciągnął ją do siebie wciągając ją do zaułka za dwoma ochroniarzami, którzy mocno trzymali szarpiącego się Michael'a. Mężczyźni ścisnęli ramiona chłopaka i unieśli go do góry przez co mógł tylko machać nogami.
- Co ty robisz? - Zapytała próbując swoimi dłońmi rozszczepić mocno zaciśnięte ręce blondyna.
- Pójdziesz ze mną do kina? - Zapytał blokując jej ręce.
- Nie! - Warknęła nadal szarpiąc się w uścisku.
- Puść ją! - Krzyknął Michael. Mógł zrobić tylko to, ponieważ był unieruchomiony.
- Panowie. - Dwaj goryle rzucili Mike'a na ziemię i pochylili się nad nim kopiąc jego brzuch i uderzając w twarz.
- Przestańcie! - Krzyknęła szarpiąc się do przodu. Mężczyźni nie zwrócili na nią uwagi i dalej torturowali jej brata.
- Zostaw go! Przestań!
- Cassie. Uspokój się. Jeszcze trochę i przestaną.
- Dopiero gdy go połamią! Przestań!
- Cassie. Spokój. - Warknął Niall ściskając ją mocniej.
- Pójdę z tobą! Pójdę do tego głupiego kina ale każ im przestać! - Poddała się widząc zakrwawioną twarz brata.
- Trzeba było tak od razu. Zawieźcie go do szpitala żeby go opatrzyli a później do domu. Chodź Cassie. - Uwolnił ją z uścisku ale zanim zdążył złapać jej dłoń podbiegła do brata padając przy nim na kolana.
- Mikey powiedz coś - Poprosiła, a pierwsza łza spłynęła po jej policzku.
- Nie idź - Wyjąkał i odkaszlnął, przez co splunął krwią.
- Muszę. Wezmą cię do szpitala a ja szybko wrócę. Obiecuję. - Pocałowała jego czoło i szybko odeszła czując, że całe oczy zajmują jej łzy.
- Dlaczego tak bardzo zależało ci na tym żebym z tobą poszła? - Zapytała poprawiając swoją bluzę i siadając na miejscu wybranym przez Nialla. Ostatni rząd, ostatnie miejsce po prawej.
- Dlaczego nie było cię w szkole? - Zignorował jej pytanie wkładając kilka ziaren popcornu do ust.
- Ja.. Uh.. Chciałam spędzić czas z przyjaciółmi.
- Powiedzmy, że to kupuję. Jaką masz dziś koszulkę?
- Twoją
- Czyli dotrzymałaś słowa. Dobrze. - Uśmiechnął się pod nosem, a światła w pomieszczeniu zgasły.
- Ale ty tego nie zrobiłeś.
- Co masz na myśli?
- Co mam na myśli? To że jacyś ochroniarze pobili mojego brata tylko dlatego abym poszła z tobą do kina! To mam na myśli! - Wybuchła szeptem wiedząc, że cała sala jest wypełniona ludźmi.
- Shh. Oglądaj.
- Odpowiesz na moje pytanie? - Zapytała Cassie udając, że drapie swój nos kolejny raz unikając złapania jej dłoni przez Niall'a.
- Na jakie? - Warknął agresywnie splatając swoje palce z jej. Wzdrygnęła się i poprawiła lewy rękaw ściągając go w dół.
- Dlaczego tak bardzo zależało ci na tym żebym z tobą poszła? - Powiedziała szybko, denerwując się gdy spojrzał na jej ręce marszcząc brwi.
- Nie wiem. Dlaczego zakrywasz ręce?
- Bo.. zimno mi - Mruknęła wlepiając wzrok w ścieżkę po której szli. Niall potarł kciukiem wierzch jej dłoni i ponownie dokładnie przyjrzał się jej twarzy. Jej malutkie usta były lekko zaciśnięte, a oczy wydawały się mniejsze i świeciły.
- Przepraszam - Jego usta poruszyły się, ale nie wydobył z siebie żadnego dźwięku. Nie potrafił.
»»««
Wybaczcie, że nie rozpisałam się w nim za bardzo, ale 3 klasa gimnazjum (tak mam tylko 15 lat. nie podoba się; myszka, x w prawym, górnym rogu i lewy przycisk :)) od początku mnie ssie. Cała strona ćwiczeń z matmy na następny dzień, rozprawki i streszczenia z polskiego. Cóż..
Spóźniłam się, wiem i przepraszam.
Chyba nie mam nic więcej, co do rozdziału.
Jeśli macie jakieś uwagi, piszcie. Jestem otwarta na krytykę, a w szczególności jeśli wiem, że coś jest nie tak w tym co zrobiłam.
Do następnego, bye, bye :)
wtorek, 26 sierpnia 2014
Chapter 4
- Bałam się, że Niall
- Coś ci zrobił? Nazwał cię źle?
- Nie! Przez cały dzień oprócz rana nic mi nie zrobił i bałam się, że postanowi nadrobić to po szkole.
- Co zrobił ci rano?
- On.. O-on mi groził.
- Groził? Jak?
- Gdy się obudziłam na moim telefonie była kartka od niego. Kazał mi założyć swoją koszulkę w którą mnie przebrał. Złapał mnie przed lekcją i groził że jeśli jutro jej nie założę to zrobi krzywdę Michael'owi.
- Nie martw się. Nikomu nic się nie stanie. Nie rób nic co ci każe.
- Łatwo ci mówić. Jest waszym kolegą więc uważasz że jest miły. Wiem do czego jest zdolny. Nie chcę aby ktoś przeze mnie cierpiał.
- Nie uważam Cassie. Wiem o wszystkim co ci zrobił przez te dwa lata więc jak mogę nawet myśleć że jest miły? Nikt nie będzie przez ciebie cierpiał, rozumiesz? - Położył swoją dłoń na jej i zaczął delikatnie ją pocierać. Zarówno dla niej i dla niego był to przyjacielski gest ale nie dla niego. Nie dla tego który obserwował ich ze swojego samochodu z zablokowanymi drzwiami aby nie wpaść do kawiarni i nie zrobić tam operacji plastycznej własną pięścią na twarzy pewnego dziewiętnastolatka. Nie dla Niall'a.
- Wasze zamówienia. - Ogromno biodrasta blondynka szturchnęła dłonie przyjaciół brązową tacą chcąc aby zrobili miejsce na ich zamówienia, choć stolik miał odpowiednio dużo miejsca na drugiej jego połowie. Wyłożyła ich talerzyki na blat i mrugając do blondyna, odeszła.
Luke wzruszył ramionami i spojrzał na swoje zamówienie. Do talerzyka pod ciastem czekoladowym była przyklejona mała karteczka.
"Jeśli już znudzi ci się to coś zadzwoń do mnie ;)"
Blondyn zacisnął zęby i spojrzał na ladę zza której machała do niego kelnerka. Pokazał jej środkowy palec i rzucił zgnieciony papierek w stronę dziewczyny tak aby widziała to tylko ona. Cieszył się że Cassie podziwiała rysunek kota z piany na swojej kawie, ponieważ nie lubiła gdy ludzie śmiecili.
- Patrz jaki słodki! - Podsunęła swój kubek pod nos przyjaciela uśmiechając się szeroko.
- Tak. Bardzo słodki. - Zaśmiał się i wbił palec wskazujący w dołeczek w jej lewym policzku. - Jak idzie ci w szkole?
-W miarę dobrze, ale to strasznie nudzi.
- Nie martw się. Gdy tylko ją ukończysz wszyscy zamieszkamy razem.
- Nie jestem co do tego pewna.
- Dlaczego? - Zapytał zatrzymując kubek przy swoich ustach
- Gdy rano wróciłam do kuchni od ciebie, to Calum był tam w samych bokserkach i prał swoje ubrania w zlewie z płynem do naczyń, ponieważ były brudne od pizzy. W międzyczasie chciał zaparzyć sobie herbatę ale oparzył sobie rękę i rozbił blat kuchenny, bo wyrzucił czajnik najmocniej i najbliżej jak umiał.
- Ou. Więc to był ten huk. Nam zepsuł ekspres do kawy. Ale to tylko Calum. - Machnął ręką biorąc łyk kawy.
- Przed waszym wyjazdem Ashton zrobił perkusję z naczyń i pałeczki z noży. W efekcie rozbił trzy talerze a jeden z noży o mało co nie wbił się w udo Michael'a gdyby Calum nie odbił go swoim butem podczas dziwnego tańca z tobą. - Podniosła na niego brwi z miną "i co ty na to?".
- No tak. Zapomniałem. Ale dostał od ciebie pożądnie po głowie i Mike zepsuł jego ulubioną bransoletkę w mini zapasach więc już raczej tego nie zrobi.
- Właśnie. Raczej.
- Ale hej! Ja i Michael nic nie zrobiliśmy.
- Gitary. Salon. Telewizor.
- A tak. Biedne gitary. - Mrukną pod nosem wspominając w myślach swoją drugą ulubioną gitarę, która została rozwalona na kawałki wraz z całym telewizorem i dziurą w ścianie.
- Biedny telewizor. - Dwa słowa przesiąknięte sarkazmem przywróciły go do rzeczywistości.
- Taa. On też. Ale teraz jesteśmy starsi.
- O półtora miesiąca. Tak, bardzo starsi.
- I tak się liczy. Mam półtora miesiąca młodości do tyłu i zbliżam się do wieku z dwójką.
- Oby nic się nie
- Aaa! - Z kuchni wybiegł Ashton, który piszczał najgłośniej jak umiał. Za nim Calum z patelnią a Michael wyszedł z salonu z gazetą plotkarską zwiniętą w rulonik.
- Co tu się dzieje? - Zapytała Cassie zwracając na siebie ich uwagę.
- Cassie! - Cała trójka podbiegła do drzwi chowając się za brunetką.
- Tam jest pająk! - Krzyknął Ashton i popchnął dziewczynę w stronę kuchni. Weszła do pomieszczenia i spojrzała na wskazywaną przez chłopaka ścianę.
- To tylko malutki pajączek domowy. Widzisz? - Zabrała pajęczaka ze ściany i przybliżyła do chłopców.
- A! Zabij go! Zabij! - Cała czwórka chciała uderzyć dłoń brunetki ale w porę ją cofnęła.
- Nie! Po prostu wypuścimy go na zewnątrz.
- Zabierz to!
»»««
Hej. Wybaczcie, że jest krótki i nudny, ale następny będzie lepszy (chyba) i będzie tam duużo zmiany humorków Niall'a.
Na przeprosiny powiem, że jego groźba spełni się ale pod innym warunkiem. Shh. Nic nie wiecie, haha.
Teraz.. Red. Możesz mi zadawać nawet 100 pytań, bo przy najmniej wiem, że ktoś jest ciekaw dalszych rozdziałów.
Moja odpowiedź: Luke jest najbliższym przyjacielem Cassie, a Cassie jest najbliższą przyjaciółką Luke'a. Choć zawsze można to zmienić.
Dziękuję za komentarze, choć ich ilość zmalała.
Do następnego!
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Chapter 3
- Cassie! - Luke, Calum i Ashton krzyknęli jednocześnie pokazując górne zęby w tak zwanych "wyszczerzach".
Uśmiechnęła się niezręcznie i podeszła do nich przytulając całą trójkę.
- Też tęskniłam, ale zaraz połamiecie mi żebra. - Zaśmiała się odsuwając od nich i złapała ramię brata, przepraszając gości i ciągnąc go do oddalonych schodów, aby nie usłyszeli ich rozmowy.
- Co on tu robi?
- Przyszedł uczcić piosenkę którą z nim napisaliśmy.
- Przecież wiesz że
- Wiem Cassie. Nawet na ciebie nie spojrzy. A jeśli będzie mówił coś nieodpowiedniego wyrzucę go. Obiecuję. - Zapewnił ją głaszcząc jej ramię i całując czoło. Pokiwała głową pozwalając mu zaprowadzić się do salonu, gdzie na dwóch kanapach rozsiadła się czwórka chłopców. Usiadła na dwuosobowej kanapie obok brata i wyciągnęła swój IPhone wiedząc, że przez następne godziny będą pić piwa, które kupili i opisywać wszystkie postępy w drodze do kariery Pięciu Sekund Lata.
Wciągnęła powietrze nosem budząc się i przeciągając. Kostki jej dłoni uderzyły o coś twardego, więc otworzyła oczy i wygięła głowę do tyłu chcąc wiedzieć co to było.
Jakim cudem jestem w łóżku?
Przetarła twarz dłońmi i sięgnęła po swój telefon, aby sprawdzić godzinę ale znalazła na nim żółtą karteczkę samo przylepną. Wyrazy były ściśnięte, aby mogły zmieścić się na małym kwadracie, ale pismo autora było dość staranne, co ułatwiło jej przeczytanie wiadomości.
Zasnęłaś na kanapie a wszyscy tam nie kontaktowali, więc przyniosłem cię tutaj. Wyglądasz słodko gdy śpisz wtulona we mnie ze swoją małą piąstką leżącą przed twoimi oczami i odgradzającą cię od blasku księżyca. Moja koszulka to dla ciebie sukienka ale wyglądasz w niej uroczo. Wiem że jesteś pomysłowa, więc.. Zwiąż ją jakoś lub schowaj w spodniach i przyjdź w niej do szkoły, proszę.
Niall
Niall?!
Spojrzała w dół a jej usta samowolnie się otworzyły. Czarna koszulka z krótkim rękawem, którą wczoraj miał na sobie blondyn wisiała teraz na jej ramionach.
Przebrał mnie?!
Nie wykonując prośby Niall'a ubrała niebieską bluzę, czarne spodnie i tego samego koloru długie trampki z niebieskimi sznurowadłami i postanowiła poszukać brata, aby zawiózł ją do szkoły. Choć biorąc pod uwagę ilość alkoholu, którą w siebie wlał jego umysł nie będzie całkowicie sprawny.
Cassie weszła do pokoju białowłosego ale zastała tam tylko jednego z przyjaciół.
- Luke. Luke obudź się. - Dziewczyna szturchała ramię przyjaciela, który leżał jak rozgwiazda na łóżku jej brata. Chłopak mruknął i złapał jej nadgarstek ciągnąc ją na siebie. Upadła na jego plecy cicho piszcząc przez co momentalnie podniósł głowę.
- Cassie? Dlaczego na mnie leżysz? - Zapytał odwracając się ostrożnie, aby jej nie skrzywdzić.
- Nie przekręcaj się! - Krzyknęła i zacisnęła oczy zanim zdążył położyć się na plecach.
- Czemu?
- Bo na twoim tyłku leży poduszka a ty jesteś nagi.
- Oh.. Co?! - Pisnął i spojrzał na dolne partie swojego ciała. Rozszerzył oczy widząc czarną poszewkę poduszki zgniecionej pomiędzy jego pośladkami a czarnymi rurkami Cassie.
- Wyjdę z zamkniętymi oczami i obudzę resztę a ty się ubierz. - Brunetka podniosła się powoli i szybko odwróciła podbiegając do drzwi. Zatrzasnęła za sobą drewno i w ekspresowym tempie znalazła się w salonie.
Na białym, puchatym dywanie spał Calum. Jedna z jego rąk leżała na kanapie a druga była wymazana w sosie od pizzy.
Jak zwykle.
Podeszła do niego i pochyliła się nad jego uchem.
- Calum! Baczność! - Krzyknęła i szybko odskoczyła nie chcąc zostać ofiarą jego ataku po pobudce.
- Uh. Cassie! Ty głupia pando! - Mruknął przecierając twarz dłonią. Przeklął czując jak coś się na niej rozmazuje i spojrzał na skórę krzywiąc się.
- Nie gniewaj się. - Poprosiła podając mu pudełko chusteczek higienicznych.
- Na ciebie nie można. - Uśmiechnął się wycierając twarz.
- Ashton. Ash. Ashton.
- Co? Daj mi spać, mała.
- Dam, ale zejdź z Michael'a.
Blondyn przekręcił się na plecy i uwolnił białowłosego od swojego ciężaru.
- Michael. Michael. Mike.
- Co?
- Musisz zawieźć mnie do szkoły. Pada.
- Piłem - Jęknął chowając twarz w poduszce.
- A który z was nie pił!
- Luke najmniej. Poproś go.
Luke ze złością zapinał guziki swojej koszuli. Jego włosy wpadały w oczy prosząc go o postawienie ich na żel. Przełożył ostatni guzik przez przeznaczoną dla niego dziurkę i podszedł do szafy z lustrem. Odkręcił pudełko żelu, który wcześniej zabrał z łazienki przyjaciela i zaczął nakładać go na swoje włosy.
- Luke? Jesteś ubrany? - Cassie zapytała przez drzwi nie chcąc od razu wejść do pokoju brata, obawiając się, że przyjaciel nadal jest nagi.
- Tak, wchodź. - Zaprosił ją mrużąc oczy na niesforne pasemko włosów nie chcące dołączyć do swojej rodzinki.
- Piłeś wczoraj najmniej, prawda? - Zapytała zaraz po wkroczeniu do pokoju. Gonił ją czas, a nie chciała ponownie spóźnić się na lekcje przez przyjaciół, którzy nocując tu, bardzo często utrudniają jej przygotowania.
- Tak. Dlaczego pytasz?
- Zawieziesz mnie do szkoły? Proszę!
- Zawiozę. I.. Przyjadę po ciebie i pojedziemy do tej kawiarni, którą wychwala Calum.
- Z najlepszym ciastem czekoladowym?
- Dokładnie.
- Okej. Za pięć minut na dole.
Cassie weszła do szkoły z wyprzedzeniem pięciu minut. Starła z siebie kilka kropel deszczu, które dopadły ją podczas drogi od samochodu do gmachu szkoły i obrała kurs na salę historyczną. Nagle jej ramiona zostały mocno ściśnięte a jej plecy przywarły do lodowatych szafek.
Niall górował nad nią wzrostem i siłą przez co częstość jej oddechu wzrosła a jej serce uderzało w trzy razy szybszym tempie.
- Chyba źle mnie zrozumiałaś, suko. Jutro masz przyjść w mojej koszulce bo jeśli nie ucierpi twój braciszek. Rozumiesz? - Warknął przyciskając ją całkowicie do szafek. Czerpał z tego przyjemność.
- T-tak - Wyjąkała a jej słaby, drżący głos przywrócił do niego uczucia którymi ją darzył.
- Dobrze. A teraz idź bo spóźnisz się na historię. - Cmoknął jej czoło i patrzył jak ucieka w przeciwnym kierunku.
~*~
WOW! Nie spodziewałam się aż 10 komentarzy pod 2 rozdziałem i aż takiego wzrostu wyświetleń. Dziękuję Wam wstawiając nowy rozdział. Może jest nudny i następny będzie podobny, ale w 5 to wynagrodzę.
Mam nadzieję, że Wam się podobało i napiszecie słowo od siebie :)
Zapraszam do zakładki informowani .
Do następnego.
Ps. Tak Red. 5SOS są zespołem.
wtorek, 12 sierpnia 2014
Chapter 2
Niall przejechał językiem po zębach i przygryzł nimi jego koniuszek uśmiechając się gdy zobaczył średniego wzrostu brunetkę ściskającą ramię swojego brata.
- Co on tu kurwa robi - Warknął Michael kładąc dłoń na jej ręce i pocierając ją.
- Ah Cassie, Michael - Ojciec rodzeństwa machnął w ich stronę kładąc dłoń na plecach chłopaka. - Poznajcie Niall'a, syna Bobby'ego.
- Ta - Mruknął białowłosy mrużąc oczy na uśmiechniętego nastolatka.
- Chodźmy na dół. Bobby już czeka. - Daryl popchnął blondyna w stronę Cassie wskazując ręką metalowe drzwi windy.
- Panie Clifford! Przyszły wyniki pana badań.
Jedna z sekretarek podbiegła do mężczyzny podając mu białą kartkę i odeszła ciężko dysząc po biegu na szpilkach.
- Idźcie już do samochodu i powiedzcie że zaraz przyjdę.
Blondyn mrugnął do dziewczyny przechodząc na jej stronę podczas drogi do windy. Ustał obok niej dotykając jej pleców opuszkami palców. Spięła się ściskając mocniej ramię brata i przybliżyła się do niego podciągając wyżej rękawy swojej czarnej kurtki. Niall zaśmiał się cicho z jej reakcji. Wiedział że się go boi. Objął ręką jej talię i powoli przejechał dłonią w górę jej ciała. Zadrżała gdy psychika podpowiedziała jej, że dotyka ją bez jej pozwolenia.
Westchnęła z ulgą gdy dla jej zbawienia drzwi windy rozsunęły się.
Niall przeklął pod nosem i wyszedł do holu za rodzeństwem wykorzystując okazję by móc spojrzeć na tyłek Cassie.
Jest naprawdę mały.
- Dzień dobry panie Horan. - Michael powitał wspólnika ojca skinieniem głowy.
- Witajcie Cassie, Michael. Gdzie wasz ojciec? - Zapytał grzecznie, spoglądając na swojego syna, który odpalał niedawno wyprodukowanego papierosa.
- Powinien za chwilę przyjść. - Odpowiedział przesuwając swoją siostrę pod prawe ramię, ponieważ wiedział, że od dymu papierosowego boli ją głowa.
- Dobrze. Dlaczego nic nie mówisz, Cassie?
- Mam zły dzień. - Mruknęła poprawiając włosy pod kapturem pandą gdy zawiał wiatr.
- W porządku
- Uprzedzam, że możemy być z wami tylko do 3:30 bo Cassie idzie do.. Lekarza. - Białowłosy uprzedził widząc strach w oczach siedemnastolatki związany z powiadomieniem innych o jej co tygodniowej wizycie.
- I ty idziesz z nią, ponieważ? - Zapytał Niall wydmuchując biały dym który szybko zniknął z wiatrem.
- Ponieważ przez pewną osobę boi się być sama w miejscach w których przebywa więcej niż pięć osób. - Starszy chłopak spojrzał na niego mrużąc oczy.
- Czy poczekalnia nie będzie miejscem w którym przebywa więcej niż pięć osób?
- To prywatna wizyta.
- U psychologa. - Zadrwił ukazując proste, białe zęby.
- Zamknij się do cholery, bo zaraz..
- Michael. - Cassie zgniotła w piąstkach kurtkę brata powstrzymując go przed podejściem do blondyna - Masz rację. U psychologa. - Szepnęła spuszczając wzrok na swoje buty.
- Dlaczego chodzisz do psychologa? - Zaciekawiony Bobby wlepił wzrok w jej kaptur nie mogąc zobaczyć jej twarzy za zasłoną długich włosów.
Pokręciła głową oznajmując niechęć do odpowiedzi a w jej oczach pojawiły się łzy gdy przytuliła policzek do kurtki Mike'a.
- Shh - Szepnął kładąc podbrudek na uchu pandy.
- Masz chłopaka Cassie? - Zapytał Bobby obserwując jak dziewczyna połyka ostatni makaron z połowy zjedzonego przez nią spaghetti. Niall prychnął przez co jeszcze bardziej się zdenerwowała.
- N-nie - Wyjąkała, ponieważ siedział obok niej i jak gdyby nigdy nic trzymał dłoń na jej kolanie co chwilę jeżdżąc nią w górę jej uda.
- A ten kolega Michael'a? Jak mu tam.. Luke? Kiedyś ci się podobał. - Podrzucił Daryl przez co młody Horan zacisnął palce na nodze Cassie.
- Nie. Luke to mój przyjaciel. - Sprostowała biorąc łyk wody.
- A ci dwaj z jego bandy?
- Calum i Ashton to również przyjaciele.
- Skoro nic o niej nie wiesz to lepiej się nie odzywaj. - Warknął Michael wściekle spoglądając na ojca.
- Nie tym tonem, synu. - Ostrzegł pokazując na niego swoim srebrnym widelcem.
- Jest 3:30. Powinniśmy iść. - Cassie zaalarmowana wściekłym spojrzeniem brata przypomniała mu o wizycie spoglądając na duży zegar wiszący nad wejściem do restauracji.
- Racja. Wychodzimy. - Białowłosy wstał ze swojego miejsca i założył kurtkę pomagając siostrze ubrać jej.
- Dokąd? - Daryl drgnął na miejscu zaciekawiony.
- Nie twój interes. - Syknął Mike łapiąc dłoń brunetki i pociągnął ją za sobą.
I tak się dowiem.
Delikatnie przejechała opuszkami palców po nadgarstku zastanawiając się jak pełnym zdaniem odpowiedzieć na pytanie "pani psycholog". Zadaje jej je na każdym spotkaniu.
- Ostatni raz cięłam się dwa dni temu, ponieważ Niall nazwał mnie grubym, pierdolonym prosiakiem, ścisnął moje piersi i klepnął w tyłek. Zrobiłam to po tym gdy zadzwonił do mnie wieczorem i zachrumkał a w tle słyszałam śmiechy jego przyjaciół.
- Ktoś o tym wie? - Zapytała znudzona zapisując jej odpowiedź w już grubym notesie z jej danymi.
- Michael
- Kiedy i co ostatnio jadłaś?
- Około pół godziny temu. Mała porcja spaghetti.
- Byłaś na kolacji, prawda?
- Tak
- Z kim?
- Z Michael'em, tatą, jego wspólnikiem i.. Niall'em.
- Co tam robił Niall?
- To syn pana Horan'a.
- Nie skojarzyłaś tego wcześniej?
- Tak, ale wmawiałam sobie że to po prostu zbieżność nazwisk.
- No dobrze. Opowiedz o tym co zdarzyło się od ostatniej wizyty.
Niall siedział na jednym z czarnych foteli w salonie Zayn'a. Harry i Louis grali w Fifę co chwilę szturchając siebie wzajemnie, gdy któryś z nich miał okazję trafić do bramki przeciwnika. Wraz z nimi w domu były także trzy czwarte Pięciu Sekund Lata, którzy jako dobrzy przyjaciele dogadywali się z każdym z nich.
- Ej - Niall walnął ramię Luke'a wkładając w to nie mało siły.
- Co? - Mruknął rozmasowując bolące miejsce.
- Znasz Cassie Clifford? - Zapytał dość cicho, aby usłyszał go tylko blondyn.
- Ta - Pokiwał głową na chwilę odwracając wzrok - To nasza przyjaciółka.
- Umów mnie z nią. - Rozkazał Niall biorąc kolejny łyk Pepsi.
- Nie ma mowy - Prychnął Luke przez co został spiorunowany wzrokiem kumpla.
- Czemu?
- Dręczysz ją. Ona cię nienawidzi. - Wysyczał - A poza tym sam chcę się z nią spotkać.
- Traktuje cię jak przyjaciela. Powiedziała to.
- Przy najmniej mnie lubi. - Odpyskował wychodząc do kuchni.
Cholera. Ma rację.
Muszę się postarać.
»«
Dodaję rozdział w podzięce za miłe komentarze, które wywołały mój uśmiech :)
Co o nim sądzicie?
Następny dodam w następnym tygodniu.
Co do informowania. Jest ktoś chętny, abym informowała go na TT o nowym rozdziale? Jeśli tak, napiszcie w komentarzu, lub na mój TT: @ajlovguma (https://twitter.com/ajlovguma)
Do następnego!
czwartek, 7 sierpnia 2014
Chapter 1
Cassie Clifford.
Tak. Córka współzałożyciela H&C.
Mam brata, Michael'a bądź Mike'a, którego kocham najbardziej na świecie.
Moi rodzice.. Cóż. Są po rozwodzie.
Mój tata, Daryl jest wspólnikiem swojego wspólnika. Głupie, wiem.
Jest pochłonięty pracą nawet w święta, które, dodając będą za miesiąc, a ja nie mam jeszcze prezentów.
Nie mam o nim nic więcej do powiedzenia. Jego życie to po prostu firma, którą mam gdzieś.
Mama, Karen mieszka we Francji. To ona złożyła pozew o rozwód, na który odpowiedź dostała następnego dnia, ponieważ ojciec już w ogóle jej nie kocha. Jak nam to powiedziała; On kocha tylko swoje biuro i swoje pieniądze. Jego rodzina jest tylko dodatkiem.
Tak więc postanowiła z nim skończyć. Odwiedzamy ją podczas ferii i wakacji, opowiadając jej o wszystkim co się dzieje.
Podsumowując; mam brata, którego kocham i który kocha mnie. Mamę którą kocham i która kocha mnie. I ojca którego kocham i który nie kocha mnie.
Ale co to daje, skoro jestem gnębiona?
Naprawdę nienawidzę tego blondyna.
Nazywam się Niall.
Niall Horan.
Tak. Syn współzałożyciela H&C.
Mam brata, Grega, którego po prostu lubię. Nie ma go przy mnie.
Moi rodzice.. Cóż. Są po rozwodzie.
Mój tata, Bobby jest wspólnikiem swojego wspólnika. Głupie, wiem.
Jest pochłonięty pracą nawet w święta, które, dodając będą za miesiąc, a ja nie mam jeszcze prezentów.
Nie mam o nim nic więcej do powiedzenia. Jego życie to po prostu firma, którą mam odziedziczyć, ale mam ją gdzieś.
Mama, Maura mieszka w Irlandii. To ona złożyła pozew o rozwód, na który odpowiedź dostała następnego dnia, ponieważ ojciec już w ogóle jej nie kocha. Jak mi to powiedziała; On kocha tylko swoje biuro i swoje pieniądze. Jego rodzina jest tylko dodatkiem.
Tak więc postanowiła z nim skończyć. Odwiedzam ją podczas ferii i wakacji, opowiadając jej o wszystkim co się dzieje.
Podsumowując; mam brata, którego przy mnie nie było, nie ma i nie będzie. Mamę którą kocham i która kocha mnie. I ojca którego nie kocham i który nie kocha mnie.
Ale co to daje skoro osoba której chcę zaimponować mnie nienawidzi?
Naprawdę kocham tę brunetkę.
»«
Tak, więc cześć i czołem.
Witam Was na nowym blogu z FF mojego autorstwa.
Mam nadzieję, że spodoba Wam się pomysł i sposób mojego pisania (do którego nadal uważam, że nie mam talentu).
To tak za bardzo nie rozdział, po prostu wprowadzenie.
Następny postaram się dodać do niedzieli.
(Rozdziały będę dodawać mniej więcej co tydzień)
Dziękuję za 4 komentarze i 1 obserwatora :)
Do Następnego!
wtorek, 5 sierpnia 2014
Prolog
Przez codzienne gnębienie pokochał ją, ale zniszczył jej życie.